Menu Content/Inhalt
Strona główna arrow Aktualności arrow Wola istnienia
gości: 9650520
Wola istnienia Drukuj
Redaktor: Jaco   
06.01.2009.
Co za ból. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek wcześniej bolały mnie tak ręce. Pewnie, dlatego że nigdy wcześniej nie straciłem w nich czucia.

 W tym momencie czułem się tak jakbym włożył dłonie do wrzącej wody. To w połączeniu ze spompowanym przedramieniem nabrzmiałym od kwasu mlekowego stworzyło ból tak nieprzyjemny, że miałem ochotę w jakikolwiek sposób pozbyć się swoich rąk. Spojrzałem w dół. 15 metrów lodospadu za mną stało się właśnie historią pewnej trudnej i przerażającej wspinaczki.

            Mrozu w tym roku było raczej jak na lekarstwo. Odbiło się to w znaczny sposób na stanie lodospadów w rejonie Słowackiego Raju. Mała ilość lodu i prześwitująca spod niego skała sprawia, że wspinaczka po nim jest nie tylko trudna, ale i bardzo niebezpieczna gdyż możliwości asekuracji w takim lodzie są bardzo ograniczone. Lodospad, który właśnie miałem za sobą składał się z trzech części. Pierwsza około 5 metrowa to połogi gruby lód o nachyleniu około 45 stopni. Bardzo łatwy i przyjemny. Swobodnie można się po nim wspinać nie używając asekuracji. Potem przechodzi on nagle w 6 metrowy sopel o średnicy około 40 cm. U góry robi się on coraz szerszy aż przechodzi w pionową ściankę z lodu. Ta część wspinaczki jest najtrudniejsza. Sopel jest absolutnie pionowy. W dodatku nie można w niego ani za mocno rąbać czekanem ani porządnie wbić raki zamocowane na butach. Zakładam pętle wokół sopla, która w razie mojego odpadnięcia ma mnie uchronić przed upadkiem na ziemię. Powoli i delikatnymi posuwam się do góry po soplu uważając, aby zbyt mocnym uderzeniem nie doprowadzić do jego złamania. Staram się być absolutnie skupiony na tym, co robię. Nagle coś wyrywa mnie z tego skupienia. Lewa noga, która wbita jest rakami w lód może na 2 mm. zaczyna drgać w niekontrolowany sposób. Zdarzało mi się to już wiele razy na ściance wspinaczkowej i w skałach, ale nigdy w lodzie. Drganie jest efektem połączenia zmęczenia ze strachem przed upadkiem. Jestem już dobre półtorej metra nad pętlą, w którą wpiąłem linę. Mam świadomość, że jeżeli teraz odpadnę to najprawdopodobniej siła, z jaką pociągnę pętlę złamie sopel, co ostatecznie wydłuży mój lot do samej ziemi. Próbuje całą siła woli opanować drżenie jednak to nic nie pomaga. Czuje jak pomału moja noga wysuwa się z wykutego w lodzie stopnia. Szybka decyzja! Muszę zrobić kolejny ruch do góry, aby przenieść ciężar na drugą nogę. Na niepewnie wbitych czekanach podciągam się do góry i posuwam się naprzód. Jeszcze metr wspinaczki i dochodzę do małej półki lodowej wielkości połowy mojej stopy. Tutaj mogę wygodnie stanąć i chwile odpocząć. Tu zaczyna się ostatnia część lodospadu. Około 4 metrowej wysokości ścianka będąca pomieszaniem lodu, skały i zamarzniętej trawy. Jestem już wypompowany. Mniej więcej w połowie sopla straciłem czucie w dłoniach gdyż moje cienkie wspinaczkowe rękawiczki dość szybko przemokły ociekająca lodospad wodą, a ujemna temperatura doprowadziła do ich szybkiego wychłodzenia. Tę ostatnią cześć drogi przechodzę dość szybko gdyż jej stopień nachylenia nie przekracza 60 stopni. Zaraz po skończeniu drogi, gdy tylko stanąłem w bezpiecznym miejscu odrzuciłem swoje czekany i włożyłem zmarznięte dłonie pod rozpiętą kurtkę pod pachy chcąc je jak najszybciej rozgrzać. Momentalnie wraz z powracającym czuciem pojawił się ból porównywalny z bólem pojawiającym się przy oparzeniu. Oprócz tego w wyniku trwającego około 20 minut wysiłku przedramiona nabrzmiały mi od kwasu mlekowego powodując dodatkową męczarnię. Przez 10 minut siedziałem na górze dochodząc do siebie gdyż nie byłem w stanie przygotować sobie stanowiska do zjazdu.

            Kiedy w końcu z powrotem znalazłem się na dole nie miałem już tego dnia ochoty na żadną wspinaczkę. Droga, którą przeszedłem z pewnością należy do najtrudniejszych wspinaczek lodowych, jakie kiedykolwiek zrealizowałem. Mimo zmęczenia już następnego dnia zawitaliśmy w dolince i przeszliśmy jeszcze kilka fascynujących lodospadów.

 

 fotorelacja w galerii

W terminie od 27 grudnia 2008 roku do 02 stycznia 2009 roku w rejonie rezerwatu Słowacki Raj działała czwórka członków Kluczborskiego Klubu Wspinaczkowego „Zawrat” w skaldzie Daria Lipińska, Darek Lipiński, Jacek Krynicki i Marek Staniszewski oraz trójka zaprzyjaźnionych z klubem aktywnych turystów. W trakcie wyjazdu pokonano wiele lodospadów i dróg mikstowych w dolinie Socha Bela. Zaliczono również wymagające trasy turystyczne i ski-tourowe w Tatrach.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »

Uwaga! Sporty propagowane na łamach www.ZAWRAT.Kluczbork.pl mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia.
Klub nie bierze żadnej odpowiedzialności za ewentualne wypadki zaistniałe podczas ich uprawiania.