Menu Content/Inhalt
Strona główna arrow Nasz dziennik arrow Jaskiniowy Zawrót Głowy
gości: 8225720
Jaskiniowy Zawrót Głowy Drukuj
Redaktor: Jaco   
01.12.2008.
Jak zwykle o tej porze roku zrobiło się zimno i mokro. W tych okolicznościach przyrody, jak co roku zamiast niedzielnej wspinaczki znaleźliśmy się w czarnej dziurze. Czołgając się po ciasnych i zabłoconych korytarzach odkrywamy ósmy kontynent – wnętrze ziemi.
Fotorelacja w galerii

 

W skromnym klubowym gronie mkniemy w niedzielny poranek w kierunku Gór Sokolich niedaleko Olsztyna. To właśnie jaskinie w tym rejonie są naszym dzisiejszym celem. Ekipa nie jest liczna w dodatku każdy z nas ma już doświadczenie jaskiniowe, dlatego zapowiada się szybka i przyjemna akcja. Gdy jesteśmy już na miejscu wyjątkowo bez przeszkód i najkrótszą drogą trafiamy pod otwór Jaskini Wszystkich Świętych. Dla nas – grotołazów od święta – zawsze największym problemem jest znalezienie wejścia do jaskini. Mimo iż odwiedzaliśmy te jaskinie już wiele razy to zawsze nie do końca udaje nam się zapamiętać drogę do nich, przez co często błądzimy. Ale nie tym razem. I to bez mapy i wsparcia GPS. Zjazd do jaskini jest szybki i przyjemny. W parę chwil jesteśmy już wszyscy na dole. Tutaj zmienia się mikro-klimat. Wszędzie czuć wilgoć, a w rejonie studni wlotowej unosi się zapach gnijących liści, które wpadają do niej każdej jesieni. W tym miejscu zostają nasze plecaki i niepotrzebne rzeczy. Dalej zabieramy tylko sprzęt potrzebny do pokonania dalszej części jaskini. Szybki rekonesans, w którą dziurę wpełznąć i już zasuwam się wykonując ruchy robaczkowe aby przez wąski korytarza dostać się do małej komory za którą znajduje się studnia. W czwórkę ledwo mieścimy się w tej komorze bardziej leżąc niż siedząc. Tutaj zakładam linę, która posłuży do asekuracji trawersu prowadzącego na Most Herberta. Robiłem ten trawers już wiele razy. Ma on długość około 6m i prowadzi przez pionową ścianę nad około 8m studnią. Aby go przejść należy przeczołgać się najpierw przez wąska półtorametrową szczelinę łączącą go z komorą gdzie zakłada się linę. Potem trzymające się nacieków jaskiniowych w formie małych kolumn i stalagmitów należy pokonać poziomo 6m o trudnościach wspinaczkowych około III. Biorąc pod uwagę, że wszystko jest mokre, zabłocone i śliskie, a my robimy to w kaloszach i gumowych rękawiczkach taki trawers może dostarczyć wrażeń. Po raz kolejny, więc mocuje linę na stało i ruszam asekurując się z shunta, który w razie mojego błędu ma zapewnić mi bezpieczeństwo. Bez większych przeszkód docieram do mostu mocując lina na jego końcu. To ułatwia nieco sprawę moim następcą. W chwilę po mnie przez trawers przechodzi Kuba, Darek i Daria. Ostatnia częścią jaskini jest zjazd z drugiej strony mostu na samo dno jaskini. Powrót odbywa się dokładnie tą sama drogą. Po chwili spędzonej na dole w dość szybkim tempie wychodzimy na most, pokonujemy trawers w drugą stronę zdejmując za sobą linę i znów jesteśmy w studni wlotowej.

Jaskinia Wszystkich Świętych łączy się z Jaskinią Olsztyńską. Aby przejść z jednaj do drugiej trzeba pokonać serię trzech bardzo wąskich i dość długich korytarzy. Idąc od strony Wszystkich Świętych trzeba na samym początku pokonać ciasny i dość trudny technicznie zacisk, który w trzystopniowej skali zacisków ma trudność Z II.

Oczywiście będąc już w tej jaskinie nie mogliśmy sobie odmówić przynajmniej próby jego pokonania. Osobiście pokonywałem tą trasę już kilka razy zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Również Daria zrobiła już kiedyś przejście od Wszystkich Świętych do Olsztyńskiej. Jednak dla Kuby i Darka była to pierwsza próba. Ponieważ widziałem już sytuacje, w których trzeba było wyciągać za nogi gościa, który utknął w zacisku ustaliliśmy kolejność wchodzenia tak aby w razie czego móc sobie pomóc. Ja, jako że czułem się dość pewnie – mimo iż przybyło mi ostatnio kilka kilogramów - miałem iść na końcu żeby w razie czego wyciągnąć delikwenta za nogi. Natomiast Daria poszła pierwsza żeby ciągnąć z drugiej strony w razie czego. Daria jak prawdziwy robak błyskawicznie zniknęła za zaciskiem i pokonała pierwszy najtrudniejszy korytarz. Zgodnie z kolejnością przyszła pora na Darka. Po kilku słowach otuchy i wskazówkach żeby w razie, czego nie panikował ruszył na spotkanie z zaciskiem. Obserwując jak znika w dziurze widać było, że trochę się męczy ale mimo wszystko przebrnął i pokonał pierwszy odcinek. Kuba, który miał iść za nim niestety zrezygnował po pierwszej próbie, kiedy to kask zaklinował mu się w szczelinie i musiałem mu pomóc podciągając go lekko za nogę. Kuba niestety nie chciał dać się przekonać do drugiej próby przyszła więc kolej na mnie. Ile razy bym nie pokonywał jakiegoś trudnego zacisku to zawsze czuje ten nieprzyjemny ucisk w żołądku. Obawa przed tym, że się zaklinuje. Byłem już w sytuacji, gdy ktoś musiał mnie wyciągać, bo sam nie dawałem rady. Niemożność poruszenia się w takiej sytuacji jest bardzo stresująca. Człowiek zaczyna ciężko oddychać, a zacisk w dziwny sposób robi się coraz ciaśniejszy. Nie lubię tego uczucia no ale cóż – nie wypada mi w tej chwili rezygnować. W dość łatwy sposób pokonuję pierwsze przewężenia. Skręcam swoje ciało w lewą stronę i widzę około 3 metrowy wąski korytarz, a na jego końcu światła latarek. Cholera – pomyślałem – za każdym razem mam wrażenie, że ten korytarz był większy. Powoli wykonując ruchy podobne do tych, które wykonuje dżdżownica poruszam się do przodu w kierunku świateł. Wkońcu docieram do Darii i Darka. Za wyjściem z korytarza znajduje się mała, ale wysoka komnata. Można w niej spokojnie stanąć i otrząsnąć się trochę z klaustrofobicznych doznań. Kolejne części drogi to ponownie wąski korytarz, mała niska komora i ostatni również wąski korytarz po pokonaniu, którego jesteśmy już w Jaskini Olsztyńskiej. Olsztyńska jest jaskinią o poziomym rozwinięciu. Zwiedzamy ją szybko i opuszczamy, aby dołączyć do Kuby, który czeka już przy wyjściu z jaskini Wszystkich Świętych.

Spoglądając na zegarek i oceniając swoje siły decydujemy się na przejście jeszcze jednej znajdującej się w pobliżu jaskini. Odległy o około 100m otwór Jaskini Koralowej jest naszym kolejnym celem. Ponownie sprawnie i bez przeszkód zjeżdżamy na dno. W szybkim tempie przechodzimy główny ciąg jaskini. Jednak naszym celem są również trudno dostępne partie korytarza WAR i Sali MGG. Aby się tam dostać należy wspiąć się 14m do góry drogą, której trudności sięgają V. Jednak z uwagi na dużą ilość haków z pętlami trudność wspinaczki spada do maksymalnie A1. Mimo iż byłem już wcześniej w tych partiach jaskini to jednak nie miałem wcześniej okazji zakładać poręczówki na dojściu do nich. Zatem chętnie przywiązałem się do jedynej liny, jaka nam została, czyli 14m statyka. Wówczas nie wiedziałem jeszcze dokładnie, jakiej długości jest droga, którą mam pokonać. Z pamięci wydawało mi się, że to będzie około 10m. Rozpocząłem więc wspinaczkę w gumowcach i rękawiczkach łapiąc się zabłoconych i śliskich chwytów, tudzież podciągając się na założonych pętlach. Byłem już za trudnościami, 2m od dwóch błyszczących koluch służących jako stanowisko, kiedy usłyszałem z dołu głos Kuby:

- Stój! Pół metra do końca liny.

Oczywiście nie ma takiego problemu, z którym sprawny wspinacz by sobie nie poradził. Po wpięciu się do jakiegoś starego, wątłego haka, na szczęście stojąc w wygodnym miejscu poinformowałem Kubę, że może się wypiąć. On z kolei na szybko wykombinował z taśmy brakujące 2m liny, dzięki którym dotarłem asekurowany do stanowiska. Kiedy wszyscy znaleźli się na górze spędziliśmy chwilę spoglądając w dół Sali MGG – bo na zjazd do niej nie mieliśmy już liny – oraz na niesamowity sufit, który się nad nią znajduje. Oczywiście jak się nie trudno domyśleć zjazd z korytarza WAR też był ciekawy. W szczególności dla ostatniej osoby, która musiała ściągnąć za sobą linę. Aby to zrobić trzeba ją złożyć na pół, przełożyć przez stanowisko i zjechać na dół. Po wszystkim powinno się ściągnąć linę ciągnąć za jeden koniec. Ale jak to zrobić mając na ponad 14m zjazd niespełna 14m linę. Oczywiście na raty. Owe 14m musiałem zjechać z dwoma przesiadkami przy ringach. Po zwinięciu wszystkiego przenieśliśmy się ponownie pod studnię wlotową. Spoglądając w górę widzieliśmy powoli ściemniające się już niebo. Od powierzchni dzieli nas jeszcze 20m pionowej studni, które trzeba pokonać podchodząc po linie. W trakcie przygotowań do wyjścia okazało się, że brakuje części sprzętu. Ponowny szybki spacer po Koralowej pokazuje, że sprzęt musi być albo na górze albo w poprzedniej jaskini. Kuba, który wyszedł jako pierwszy stwierdził, że sprzętu nie ma na zewnątrz, i że idzie z krótką liną zjechać do Wszystkich Świętych sprawdzić czy na dole go nie zostawiliśmy.

Zanim reszta naszej ekipy wyszła Kubo zdążył już wrócić z kiepskimi wiadomościami o tym, że ani w studni wlotowej ani na dojściu pod trawers nie znalazł naszego sprzętu. Po chwili rozmowy doszliśmy do wniosku, że brakujący sprzęt powinien znajdować się za trawersem na Moście Herberta. Czując się ciągle na siłach, doszpeiłem się w potrzebny sprzęt i zjechałem samotnie do Wszystkich Świętych zabierając krótką linę na trawers. Pokonując go już po raz trzeci w ciągu kilku godzin poszło mi dość szybko. Jak się okazało na moście sprzętu nie było. Był za to na samym dnie jaskini. Dojrzałem go wychylając się nad studnię. Oczywiście nie miałem wystarczająco długiej liny, aby zjechać prosto z mostu po zgubę. Musiałem się cofnąć do początku trawersu likwidując poręczówkę i wykonać zjazd do studni pod trawersem. Stamtąd mogłem się swobodnie dostać do miejsca gdzie zostawiliśmy nasz ekwipunek.

Tym razem wyjście z jaskini było już dość męczące. W szczególności ostatnie metry podciągania na linie. Kiedy wyszedłem było już całkiem ciemno i tylko światła latarek czekającej na mnie ekipy.

 

 Uczestnicy wyjazdu:

Daria, Darek, Kuba i Jaco.

 

Zaliczone przejścia:

Jaskinia Wszystkich Świętych: Daria, Darek, Kuba i Jaco dwukrotnie

Przejście z Jaskinie Wszystkich Świętych do Olsztyńskiej i Jaskinia Olsztyńska: Daria, Darek i
                                                                                                                                          Jaco.

Jaskinia Koralowa z Korytarzem War: Daria, Darek, Kuba i Jaco.

 

 

 

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »

Uwaga! Sporty propagowane na łamach www.ZAWRAT.Kluczbork.pl mogą być niebezpieczne dla zdrowia i życia.
Klub nie bierze żadnej odpowiedzialności za ewentualne wypadki zaistniałe podczas ich uprawiania.